czwartek, 2 lipca 2015

Gimbaza, a co potem?

To jeden z postów typu: "Pierdolenie o Szopenie", ale mam nadzieję, że przeczytacie go do końca i podzielicie się ze mną opinią o nim!
Jak pewnie wiecie, jesteśmy w tym cudownym wieku, w którym następuje wielka zmiana życia każdego nastolatka. Mamy 16 lat i musimy wybrać szkołę, która przygotuje nas do napisania matury, bez której nie dostaniemy się na wymarzone studia i zostaniemy nieudacznikami życia. Dobrze. Nie będę tu straszyć wszystkich, którzy ten wybór mają przed sobą. Może trochę pesymistycznie podchodzę do tych decyzji i całego zamieszania wywołanego przez konieczność podjęcia się nauki w nowych szkołach. Ostatnio jest mi dość ciężko, bo: 
a) nie wiem czy dobrze zdecydowałam, wybierając liceum, 
b) stresuję się czy  mnie do  niego przyjmą, 
c) zastanawiam się czy będę miała jakieś szanse zaistnieć w tym świecie. 
Ale wiecie co? Mam to delikatnie ujmując, w dupie! Tyle już nerwów straciłam, łez wypłakałam itp. że teraz mam na to konkretną olewkę.
Przejdźmy do tego, co pewnie Was ciekawi bardziej od dziwnych wynań i tkliwych rozmyślań nad sensem mojego życia.
Odpowiadając na Wasze nieme lub podświadome (czy jak mu tam) pytanie: nie, żadna z nas nie idzie na humana.
Odpowiadając na Wasze kolejne pytanie: nie, nie idziemy do jednej szkoły, nasze drogi lekko się rozchodzą.
Od czego by tu zacząć wyjaśnienia? Hmm.. Fey! Jest to osoba, według mnie, wszechstronna. Na jakikolwiek kierunek by nie poszła i tak byłaby geniuszem! Co za tym idzie, miała trudny orzech do zgryzienia. Teraz jest ta chwila, w której będę ją wychwalać pod niebiosa, a ona albo będzie na mnie mega zła, albo jej reakcja będzie typu: "mów mi jeszcze". Zuzka jest po prostu człowiekiem renesansu. Jest świetna z języków obcych, przedmiotów ścisłych i humanistycznych też. Na tym właśnie trzeba się skupić, bo gdy Fey pisze jakieś wypracowanie płaczesz albo ze śmiechu albo ze wzruszenia. Czasami pisze o takich rzeczach, o których nawet nie miałam pojęcia albo ma tak odmienne spojrzenie na pewne sprawy.. Po prostu ją kocham, co powtarzam od kilku dni nieustannie. Ale koniec zachwytów nad moją immienniczką, bo jeszcze ktoś pomyśli, że serio jestem w niej zakochana. OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE JESTEM HETERO.
Teraz Aga: tylu zainteresowań, które pozornie do siebie nie pasują, nie widziałam u nikogo ;) Zaczynając od muzyki, gier komputerowych, literatury, historii, podróży, lotnictwa, na języku włoskim i facetach w mundurach kończąc. Również miała już tyle pomysłów na siebie, że aż trudno zliczyć. W tym roku przerabiałyśmy już pracę w banku, księgowość, kryminalistykę, chemię kryminalną i farmację. Zatrzymałyśmy się  na etapie kierunku biol-chem w liceum i farmacji po studiach. Agnieszka pytana o muzykę odpowiada, że nie czuje się dobrze na scenie i śpiewać może w aptece.
No i wreszcie ja czyli kompletny brak pomysłu na przyszłość i zbyt wiele marzeń w jednym. Przebrnęłam już przez wiele szkół. Początkowo planowałam iść do mundurówki i pracować w policji (przynajmniej uszyliby mi długie spodnie), później Technik Obsługi Turystycznej, human i wątpliwa posada w szkole podstawowej lub gimnazjum na stanowisku polonisty, profil językowy i filologia, tłumacz czy coś w ten deseń, przedstawiciel handlowy lub ktoś tam od marketingu. Moje życie zmieniło się o 180 stopni podczas pewnych zawodów sportowych. Otóż tak wyszło, że wylądowałam na treningach siatkówki w szkole sportowej. (To jest chyba odpowiedni moment żeby wyjawić ile mam wzrostu i przy okazji wytłumaczyć dlaczego ktoś zwrócił na mnie uwagę. Uwaga: mam 192 cm wzrostu.) Kiedyś marzyłam o tym, ale uważałam, że jest już dla mnie za późno i nie zdołam nic osiągnąć. Wszyscy na mnie naciskali, żebym poszła do szkoły sportowej i stało się! Złożyłam papiery i czekam. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ta decyzja kosztowała mnie wiele: minimalna separacja od moich kotów, nowa szkoła, bez znajomych twarzy, ryzyko wiążące się z zaangażowaniem w sport. Moje marzenia legły w gruzach, ale mam nadzieję, że te nowe się spełną. Siatkarka narazie ze mnie taka, jak z koziej dupy trąba, ale będźmy dobrej myśli. Najwyżej skończę AWF i będę liczyć na to, że moja wychowawchyni z gimnazjum przed odejściem na emeryturę wkręci mnie na swoje miejsce. Pamiętajmy, że to tylko plan awaryjny. Liczę na to, że wymyślę coś do przyszłego roku, kiedy przyjdzie mi wybór rozszerzeń w liceum. Wiem napewno, że moje marzenie o byciu małą i pulchną panią ze stołówki w amerykańskiej szkole się nie spełni, a szkoda, bo zawsze chciałam chodzić w brzydkim fartuszku, z siatką na włosach i być lubianą za to, że dokładam wszystkim więcej ziemniaków..
Myślę, że temat naszej przyszłości został na ten moment wyczerpany, a Wasza ciekawość chwilowo zaspokojona. Już jutro będziemy miały wyniki czy zakwalifikowałyśmy się do tych szkół, więc napewno damy Wam znać, jak nam poszło.
Taki nudny temat, ale mam ndzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć. Tego posta piszę już od dawna. Miał być opublikowany w dzień zawożenia wniosków, ale nie wyszło. Potem miał się pojawić w zakończenie roku szkolnego i jak widać, też nic. We wtorek byłyśmy zawieźć kopie świadectw i o tym opowiedzieć, ale nasze plany spełzły na niczym. W końcu post pojawia się dziś, bo jak nie dziś, to kiedy? Już lepszej okazji nie będzie.
W tej całej naszej złej sytuacji rozdzielenia do różnych szkół widzimy jednak pewne pozytywy: otóż będziemy miały inne otoczenie i będziemy mogły pisac posty o zupełnie innych rzeczach, więc mamy nadzieję, że nudno nie będzie.
Do napisania Kochani

4 komentarze:

  1. Heh, pamiętam te moje rozterki i długie rozmowy z tatą, który mówił "idź gdzie chcesz, bylebyś nie żałowała". Pozwolił mi nawet złożyć podanie do Warszawy, która znajduje się do mojego domu ponad 100 km. Byłam w o tyle dobrej sytuacji, że kierunek, główny kierunek, sobie wybrałam i jego szukałam. Myślałam, że nie ma go nigdzie w okolicy, a tu nagle surprise! Miejscowość obok, nowy kierunek i masa chętnych. Nie narzekałam oceny, więc nie było problemu z dostaniem się.
    Marzyłam o wychowawcy, który będzie grał w zespole rockowym/metalowym, będzie nas motywował do działania i wspierał w rozwijaniu pasji. Tylko marzyłam, bo wiedziała, że to niemożliwe. Tak jak zgrana klasa. Grupa ludzi, która zawsze trzyma się razem i towarzysza jej tylko nieliczne sprzeczki.
    Wiecie co się okazało? Mój wychowawca może nie należy do czysto rockowego czy metalowego zespołu, ale gra i śpiewa w punk rockowym, który de facto był bardzo popularny w Polsce. Słyszałam te piosenki, ale nie wiedziałam, że to ten zespół! Jak akurat coś nie mruczy zmęczony pod nosem, to jak coś powie, to zawsze zostaje mi to w głowie. Coś tam z nas wyciąga, ale jeszcze za mało nas zna. A klasa jest po prostu niesamowita! Razem uciekamy z lekcji (nie pytajcie o konsekwencje), lizuski pani dyrektor, obrońcy życia kulturalnego szkoły.
    A sam kierunek mi się podoba - jak na razie. Przedmioty zawodowe idą mi bardzo dobrze. Przynajmniej łatwo wchodzą do głowy.

    Dlatego nie łamcie się. Kończąc tego tasiemca życzę Wam wszystkie dobrego, bo wcale nie będzie tak źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też pamiętam swoje przemyślenia na tym etapie życia. Żeby było zabawniej na tydzień przed wystawianiem ocen pojechałam z zespołem folklorystycznym do Bułgarii, z której wróciłam tak chora, że jedyne co byłam w stanie robić to chodzić na lekcje, jeść i spać (serio, wtedy nie robiłam nic innego).
    Do tego po długim wyborze w końcu zdecydowałam się na szkołę z dosyć wysokim progiem punktowym (akurat na moim roczniku nie było aż tak źle (ale wciąż nie najlepiej) - 170pkt do mojej klasy), więc tym bardziej spinałam o to, czy się dostanę.
    W twoim przypadku, to wow, gratuluję. Zawsze chciałam grać w siatkówkę ale jestem na etapie, na którym wszyscy znajomi się ze mnie śmieją, że nie potrafię odbijać piłki :0
    Ale w sumie (fanfary, bo rada życiowa osoby tak bardzo doświadczonej (ekchem, to ironia oczywiście jest)) teraz stwierdziłam, że to całe pieprzenie o tym, że trzeba mądrze wybrać, że to decyzja na całe życie i tak dalej, to jedna wielka bzdura. Po pierwsze ja jestem na biol-chemie, a nawet jeszcze nie wiem, czy będę zdawać te przedmioty na maturze. Po drugie, serio, te osoby, które nie wybieraja się na medycynę to jeszcze nie wiedzą co będą robić w życiu (a tym "przyszłym lekarzom" się pewnie się jeszcze zmieni). A po trzecie i najważniejsze to no prosze, ale żyjemy w takim świecie możliwości, że naprawdę wybór profilu w liceum nie determinuje tego kim będziemy w przyszłości. Fajnie tylko jeśli nam się wszystko dobrze złoży i będą fajni ludzie w klasie! Życzę wam twego bardzo, bo serio, to najważniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się fajnie czyta to, co piszesz, tak szybko i miło, i się nie chcę kończyć! :D :)
    Wysoka jestem bardzo. Ja niestety nic Ci nie powiem o moich przeżyciach, ponieważ za rok dopiero będę składać papiery do liceum. Mam nadzieję, że dostaniesz się do swojej wymarzonej szkoły. Ja żałuje, że w mojej szkole nie utworzyli klasy sportowej, bo pewnie bym do niej poszła. Tak planuję w LO, do którego możliwe, że pójdę :).
    http://ania-ania3.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisane!
    Ja mianowicie idę do gimnazjum, również miałam duży wybór i trudny do jakiego mam złożyć podania! Może wspólna obserwacja? Jeżeli tak to zacznij i napisz do mnie a ja zrobię to samo :)
    Pozdrawiam http://nyciak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń